Tak. Niedawno pisałem o Syrii, teraz o GTA V. Pewnie niektórzy sobie pomyślą, że nie mam o czym pisać. Owszem, nie mam, ale bym nie pisał. Gdyby nie to, że we wszystkich Interetowych mediach widzę coś o GTA, co doprowadza mnie do szału. Delikatnie mówiąc. No bo jeszcze potrafię zrozumieć, że strona typu CDA codziennie coś o owej grze napisze. Ale nie strony dobreprogramy i kilka innych, których nie przytoczę. Widać, że R* ma zajebistych speców od marketingu. "Reklama dźwignią handlu. Ale reklama jest droga. Eureka! Zróbmy tak, żeby o GTA pisali wszyscy dobrowolnie!". I się zaczęło. Spiralę uwielbienia, wszechobecnego oczekiwania (bardziej niż na Wigilię), zaczęliśmy podkręcać sami. Wydawca wyłożył kasę na kilka reklam, zrobiono trochę szumu. I już wszyscy mieli na ustach GTA. Ale normalnie to by było tak, że po tygodniu na ustach byłaby inna gra, albo telefon, czy cokolwiek innego. Zostaliby tylko fani serii. Pokazano kilka screenów (ciekawe jak bardzo podkolorowanych) zrobiono kilka "przecieków"... I już. Ludzie uwielbiają GTA. Mówią o nim wszyscy. Połowa ludzi których znam a mają konsolę, od wtorku jest dużo trudniej osiągalna. Drugiej połowie nowa gra się nie spodobała. Po przegranej godzinie, dwóch, ewentualnie siedmiu. Czyli to samo co wcześniej. Mimo zapowiedzi, zobaczyliśmy tylko dopracowaną grafikę, może jakiś nowy pomysł. Ale, że spirala jeszcze się kręciła siłą bezwładu, to ostatnio można było zobaczyć np. newsy o kodach do GTA. I tak dalej. Ciekawi mnie, ile jeszcze potrwa to, co zaczęło R*
A ja wam wszystkim życzę miłego dnia, miłego przyszłego tygodnia. Jak tylko dostanę w swoje ręcę pewną książkę, zaraz przeczytam i zdam relację.
Piosenką na dziś jest The Infection by Disturbed.
A ja wam wszystkim jeszcze raz życzę miłego dnia. :)
niedziela, 22 września 2013
wtorek, 3 września 2013
Broń chemiczna rebeliantów, czy rządu?!
Syria. O tym się mówi. Wszędzie, w każdym serwisie informacyjnym, na każdej stronie z informacjami. Wszędzie Syria. Niektórzy mają dość. Jak ja. Więc piszę.
Więc, dla niepoinformowanych (są tacy?) w kraju rzeczonym wybuchła wojna. Domowa. Rebelianci mają problem, ponieważ prezydenta który był demokratycznie wybrany, "zabrała" armia. Teraz "rządzi" prezydent wybrany przez armię. Dlaczego dałem w cudzysłów? Po pierwsze, nie ma władzy nad rebeliantami. Po drugie, (to tylko moje domysły) nie rządzi tak naprawdę. Jest tylko na pokaz, a wszystkie decyzje są podejmowane przez jakąś radę. I na to prezydent nic nie może poradzić. to tyle w tej kwestii ode mnie. Po drugie. Broń chemiczna. Więc cofnijmy się w czasie. USA zapowiada: "Nie będziemy uczestniczyć w wojnie w Syrii, chyba że okaże się, że Syryjski rząd użyje broni chemicznej". Może nie dosłownie tak jak jak napisałem, ale taki był sens merytoryczny. I nagle, kłęby dymu, i jak z czapki czarodzieja - broń chemiczna. Dlaczego Ameryka nie chciała uczestniczyć w Syryjskiej wojnie? Ponieważ, postawili sobie pytanie: "Po co?". Oni nic z tego by nie mieli. Wystarczająco wyczerpały ich inne zmagania, w których mogli coś ugrać. A i tak i tak stracili astronomiczne kwoty, których mogą już nie zobaczyć. Więc podali najmniej prawdopodobny argument. I nagle, ta-dam broń chemiczna. Jak w opowiadaniu Sapkowskiego "Złoty smok". Dlaczego (według mnie) rząd Syrii nie użył wtedy broni chemicznej? Bo po co mieliby walczyć z rebeliantami, krajami pomagającymi i dodatkowo Stanami Zjednoczonymi? Po co? Więc, nawet jeśli mieliby broń chemiczną, nie użyli by jej. Więc rebelianci skądś wytrzasnęli (pytanie, skąd?) broń chemiczną, i ich "przebierańcy" użyli jej przeciw tłumowi. Pewnie mówili - "Zło konieczne! Wtedy przyjdzie Ameryka! Będziemy mogli uratować o wiele więcej istnień, niż zmarnujemy teraz. Więc do ataku!". Wielu powie, że rebelianci nie mogli zdobyć broni chemicznej, bo za co? Ale według mnie, zdobyli. To tyle ode mnie na ten temat.
Enjoy ;)
PS: Piosenką na dziś jest Hail Destroyer by Cancer Bats
Więc, dla niepoinformowanych (są tacy?) w kraju rzeczonym wybuchła wojna. Domowa. Rebelianci mają problem, ponieważ prezydenta który był demokratycznie wybrany, "zabrała" armia. Teraz "rządzi" prezydent wybrany przez armię. Dlaczego dałem w cudzysłów? Po pierwsze, nie ma władzy nad rebeliantami. Po drugie, (to tylko moje domysły) nie rządzi tak naprawdę. Jest tylko na pokaz, a wszystkie decyzje są podejmowane przez jakąś radę. I na to prezydent nic nie może poradzić. to tyle w tej kwestii ode mnie. Po drugie. Broń chemiczna. Więc cofnijmy się w czasie. USA zapowiada: "Nie będziemy uczestniczyć w wojnie w Syrii, chyba że okaże się, że Syryjski rząd użyje broni chemicznej". Może nie dosłownie tak jak jak napisałem, ale taki był sens merytoryczny. I nagle, kłęby dymu, i jak z czapki czarodzieja - broń chemiczna. Dlaczego Ameryka nie chciała uczestniczyć w Syryjskiej wojnie? Ponieważ, postawili sobie pytanie: "Po co?". Oni nic z tego by nie mieli. Wystarczająco wyczerpały ich inne zmagania, w których mogli coś ugrać. A i tak i tak stracili astronomiczne kwoty, których mogą już nie zobaczyć. Więc podali najmniej prawdopodobny argument. I nagle, ta-dam broń chemiczna. Jak w opowiadaniu Sapkowskiego "Złoty smok". Dlaczego (według mnie) rząd Syrii nie użył wtedy broni chemicznej? Bo po co mieliby walczyć z rebeliantami, krajami pomagającymi i dodatkowo Stanami Zjednoczonymi? Po co? Więc, nawet jeśli mieliby broń chemiczną, nie użyli by jej. Więc rebelianci skądś wytrzasnęli (pytanie, skąd?) broń chemiczną, i ich "przebierańcy" użyli jej przeciw tłumowi. Pewnie mówili - "Zło konieczne! Wtedy przyjdzie Ameryka! Będziemy mogli uratować o wiele więcej istnień, niż zmarnujemy teraz. Więc do ataku!". Wielu powie, że rebelianci nie mogli zdobyć broni chemicznej, bo za co? Ale według mnie, zdobyli. To tyle ode mnie na ten temat.
Enjoy ;)
PS: Piosenką na dziś jest Hail Destroyer by Cancer Bats
Subskrybuj:
Posty (Atom)